KOSZMARNE WAKACJE Z OGłOSZENIA. "MIAłO BYć TANIO, ALE NIE BIEDNIE"

— Gospodyni miała naprawdę dziwne zwyczaje. Codziennie rano przez godzinę krzyczała na swojego nastoletniego syna i na męża. Była wulgarna, głośna, nie przesadzam, jeśli powiem, że budziły nas "ku**y" i "sk****syny" wysyłane w świat jak przecinki. No i strasznie traktowała zwierzęta, które tam mieszkały. Pies był regularnie bity. Próbowaliśmy reagować, ale jeszcze nam się oberwało, że nie nasza sprawa, że jak nam się nie podoba, to możemy się wyprowadzić, ale ona pieniędzy nie odda. Jak podawała obiad, bo tam było pełne wyżywienie, to prawie rzucała tym półmiskiem z zupą. No i powiem szczerze, z tym wyżywieniem też było biednie — tak Krystian wspomina zeszłoroczne wakacje w górach.

  • Krystian i jego rodzina spędzili wakacje w pensjonacie w górach. Miejsce wybrali ze względu na niską cenę i lokalizację
  • Gospodyni pensjonatu była agresywna, wulgarna i źle traktowała swoich gości
  • Zdaniem Krystiana wyżywienie było niskiej jakości, a atmosfera rodzinnego pobytu "ciężka"
  • Po powrocie do domu, Krystian znalazł wiele negatywnych opinii o pensjonacie, potwierdzających jego własne doświadczenia
  • Jacek miał wyjechać z narzeczoną nad morze. Okazało się, że zostali oszukani, a apartament, który wynajęli, należał do kogoś innego
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onet
  • Szukasz pogłębionych treści? Wejdź na Onet Premium

Polacy chętnie szukają tanich wakacji i korzystają z ogłoszeń na grupach na Facebooku. Chętnie wymieniają się na mieszkania albo korzystają z ofert znalezionych na platformach Airbnb. I nie zawsze wychodzą na tym korzystnie.

"Cieszyłem się, że jest tanio"

Krystian dziesięć dni urlopu spędził z rodziną w pensjonacie, który wybrał ze względu na niską cenę całego pobytu no i lokalizację. Marzyły mu się góry, pojechał w góry. Chciał pensjonatu położonego z dala od tłumu oblegającego centrum Zakopanego i to również się udało. Cena też okazała się przystępna jak na tak długi pobyt czteroosobowej rodziny z wyżywieniem w jednym z najbardziej popularnych wakacyjnych miast.

— Wpłaciłem przelewem zaliczkę, a 21 czerwca spakowaliśmy się kilka walizek, wzięliśmy książki, rowery, kijki do nordic walkingu no i wyruszyliśmy na wakacje — opowiada Krystian. — Na miejscu powitał nas uprzejmy i uśmiechnięty gospodarz, rozliczyliśmy się i dostaliśmy klucz do pokoju. No i tu się okazało, że pomieszczenie jest naprawdę mikroskopijne. Ale pomyślałem, że przecież wyjechaliśmy tam po to, żeby spędzać czas na łonie natury, więc i tak będziemy na całe dnie wychodzić, w pokoju tylko spać albo ewentualnie czytać, jakby padało. Poza tym pokój miał spory, piękny taras z widokiem na Tatry. Ten widok wszystko nam wynagrodził. No może prawie wszystko.

Koszmar Krystiana i jego rodziny zaczął się wraz z pojawieniem się gospodyni, czyli żony pana Andrzeja.

— Wparowała do naszego pokoju bez pukania, żona akurat się przebierała, bo dzieci wyszły się przejść — opowiada Krystian. — Od razu przeszła na "ty", kazała nam buty sportowe wystawić "na ganek". W mojej żonie to się zagotowało, powiedziała, że nie będzie butów za 300 zł trzymać przed domem i chodzi w skarpetkach. No i już było spięcie. Gospodyni się obraziła, rzuciła coś w rodzaju, że warszawiakom "jak zwykle się w d***ch poprzewracało" i już wiedzieliśmy, że będzie ciężko. No i mieliśmy rację.

— Gospodyni miała naprawdę dziwne zwyczaje. Codziennie rano przez godzinę krzyczała na swojego nastoletniego syna i na męża. Była wulgarna, głośna, nie przesadzam, jeśli powiem, że budziły nas "ku**y" i "sk****syny" wysyłane w świat jak przecinki. No i strasznie traktowała zwierzęta, które tam mieszkały. Pies był regularnie bity. Próbowaliśmy reagować, ale jeszcze nam się oberwało, że nie nasza sprawa, że jak nam się nie podoba, to możemy się wyprowadzić, ale ona pieniędzy nie odda. Jak podawała obiad, bo tam było pełne wyżywienie, to prawie rzucała tym półmiskiem z zupą. No i powiem szczerze, z tym wyżywieniem też było biednie. Rano chleb, kawałek masła, mleko, jakaś wędlina i kawałek sera. Na obiad zupa z papierka i pierogi albo kotlety z jakimś kleistym purée. A na kolację znowu ten chleb z szynką z Lidla. Po linii najmniejszego oporu.

Krystian przyznaje, że gospodarz przychodził ich przepraszać, że było widać, że jest mu głupio, że podrzucił, a to kawę, a to gorzką czekoladę na wyprawę w góry, zagadywał... No, ale atmosfera całego pobytu była słaba, a humory kiepskie. Bez sensu.

Po powrocie do domu Krystian zaczął czytać opinie o pensjonacie, w którym razem z żoną i dziećmi spędził wakacje.

— No i szybko okazało się, że nie jestem jedyny "poszkodowany" — opowiada. — Ludzie skarżyli się przede wszystkim na chamstwo tej pani, na to, że właściwie nie wiadomo, dlaczego ona wynajmuje te pokoje, jak wszystkim w kółko zwraca uwagę, żeby nie połamali leżaków, czy nie pogubili pionków do gier. Ona sama chyba nie ma z tego żadnej przyjemności.

"Na zdjęciach wszystko wyglądało pięknie"

Jasiek pojechał z narzeczoną na przedślubny wyjazd nad morze. To miało być ich chwila "we dwoje" przed sporą rodzinną uroczystością, na którą mieli zjechać się bliscy z całego świata. Skończyło się tak, że prawie odwołali ślub. Strasznie się pokłócili.

— Wynajęliśmy apartament przez internet — opowiada Jasiek. — Siedmiodniowy pobyt w Sopocie, 300 metrów od plaży i ze śniadaniami, które miały codziennie rano trafiać pod nasze drzwi, kosztował nas 1000 zł. Na zdjęciach mieszkanie, ogródek i otoczenie wyglądało pięknie, kontakt z właścicielem był bardzo sympatyczny i szybki, zapowiadało się wspaniale. Chcieliśmy wyluzować, spędzić trochę czasu razem, szczególnie że nie planowaliśmy podróży poślubnej. Odliczaliśmy dni do tego wyjazdu.

Kiedy dojechali na miejsce, okazało się, że mieszkanie jest już wynajęte parze 40-latków, która przyjechała na miejsce dzień wcześniej.

— Początkowo myśleliśmy naiwnie, że to jakieś nieporozumienie i że zaraz dostaniemy klucz do innego mieszkania, albo tamtych państwa gdzieś przeniosą. Ale okazało się, że oni mają wykupiony pobyt do końca następnego tygodnia, a mieszkanie należy do kogoś zupełnie innego, niż osoba, której za nie zapłaciliśmy. W środku sezonu znaleźliśmy się w nadmorskim kurorcie bez noclegu, zdenerwowani, oszukani. Mężczyzna, któremu przelaliśmy pieniądze. zapadł się pod ziemię. Oczywiście zgłosiliśmy sprawę na policję, ale do tej pory nic się nie wyjaśniło, a zaraz minie od tej sytuacji rok. Ktoś, kto był w tym apartamencie przed nami, może jako gość, zrobił jego zdjęcia i wstawił do internetu. Ciekawe, ile osób tak oszukał.

— Trzeba było szybko reagować, podjąć decyzję, czy wracamy do domu, czy szukamy noclegu i wydajemy kolejne pieniądze dwa tygodnie przed ślubem — opowiada Jasiek. — Zdecydowaliśmy, że zostajemy, ale Maja chciała zadzwonić do rodziców, żeby poszukali nam czegoś na szybko w Internecie. Ja się ująłem honorem i chciałem szukać sam. Ci państwo, którzy byli w "naszym" mieszkaniu, udostępnili nam swój laptop i nawet oferowali, że możemy się przespać w salonie. Ostatecznie znaleźliśmy jakiś pokój w hotelu. Moi teściowie nam go opłacili w prezencie.

— No ale przez kolejne dni atmosfera siadła, byliśmy na siebie poobrażani, obwinialiśmy się wzajemnie o to, że nie sprawdziliśmy dobrze tej oferty. Tym bardziej że mamy znajomych, których oszukano w podobny sposób.

"Pojechała do miejsca, które nie istniało"

Koleżanka Jacka z pracy, Aldona, wyjechała do Portugalii z dwójką małych dzieci na wakacje do domu, który miał wynająć jej poznany w internecie Polak.

— Wpłaciła pieniądze i pojechała do miejsca, które nie istniało. To się działo na prowincji, tam nie było żadnego hotelu, noclegów. Dzwoniła potem po znajomych i pytała, czy ktoś zna portugalski, bo prosiła miejscowych o pomoc. Więc właściwie nasza sytuacja nie była aż tak dramatyczna, ale nieprzyjemna.

— Żałuję, że nie poszukałem więcej wiadomości o miejscu, które wybrałem na mój jedyny tegoroczny urlop — podsumowuje jeszcze swoją historię Krystian. — Z wakacji wróciłem zdenerwowany i zmęczony, a nie wypoczęty i zrelaksowany. Może to i dobra nauczka, odechce nam się oszczędzać na wypoczynku. Miało być tanio, a nie biednie. I miało być spokojnie, a nie w nerwach.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-07-02T19:13:34Z dg43tfdfdgfd