MUZYCY PAPA DANCE PRZERYWAJą MILCZENIE. "STASIAK Z KOLEGAMI POZWOLILI SOBIE NA KONFABULACJE"

— Stasiak z kolegami nie spodziewali się, że kiedykolwiek dojdzie do naszego powrotu i w związku z tym pozwolili sobie na konfabulacje i przeinaczanie faktów, sugerując, że to oni są plenipotentem sukcesu Papa Dance z lat 80. (…) Przykro nam, że osoby, które nie były przy zakładaniu zespołu, nagle przypisują sobie wszystkie zasługi – mówią Plejadzie Grzegorz Wawrzyszak i Kostek Yoriadis. Muzycy Papa Dance po raz pierwszy zabierają głos w sprawie reaktywacji zespołu.

Grzegorz Wawrzyszak i Kostek Yoriadis w rozmowie z Plejadą:

  • wyjaśniają, czemu postanowili po latach reaktywować Papa Dance
  • odnoszą się do kontrowersji i plotek dotyczących zespołu
  • tłumaczą, jak sytuacja wygląda z prawnego punktu widzenia
  • opowiadają o swoich relacjach z Pawłem Stasiakiem
  • mówią o swoim życiu prywatnym

Więcej ciekawych artykułów przeczytasz na stronie głównej Onet.pl

Michał Misiorek: Po latach postanowiliście reaktywować zespół Papa Dance. Zagraliście już kilka koncertów, wydaliście płytę z nowymi wersjami waszych przebojów i szykujecie się do świętowania 40-lecia zespołu. Co was do tego skłoniło?

Kostek Yoriadis: Przypadkiem spotkaliśmy się z Grześkiem, porozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby wrócić do tego, co robiliśmy 40 lat temu. Zwłaszcza że nastąpiła ogromna zmiana technologiczna i pojawiły się zupełnie nowe możliwości, a w przypadku takiego zespołu jak Papa Dance ma to ogromne znaczenie. Czułem, że możemy tchnąć nowego ducha w naszą muzykę. I tak od słowa do słowa pomału zaczęliśmy działać.

Grzegorz Wawrzyszak: Od początku miałem wrażenie, że to dobry pomysł.

Spodziewaliście się, że wasz powrót wywoła tyle emocji i kontrowersji?

GW: Skłamałbym, mówiąc, że nie. To było do przewidzenia. Stasiak z kolegami nie spodziewali się, że kiedykolwiek dojdzie do mojego powrotu z Kostkiem i w związku z tym pozwolili sobie na konfabulacje i przeinaczanie faktów, sugerując, że to oni są plenipotentem sukcesu zespołu z lat 80.

KY: Gdy dowiedziałem się od Grześka, jak wygląda sytuacja, poprosiłem go, żeby pokazał mi wyrok sądu dotyczący Papa Dance. Chciałem mieć pewność, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy wrócili do koncertowania i nagrywania płyt. Zebrałem wszystkie dokumenty i poszedłem z nimi do prawnika. On je przeanalizował i powiedział mi, że wszystko jest w porządku.

Próbowaliście namówić do wspólnego powrotu Mariusza Zabrodzkiego – jednego z założycieli Papa Dance?

KY: Nawiązałem z nim kontakt. Wysłałem mu płytę z nowymi wersjami naszych hitów i kilkoma premierowymi utworami. Bardzo mu się spodobały. Powiedział, że wyszło nam to wyjątkowo dobrze.

GW: Dostaliśmy od niego mail, w którym otrzymaliśmy błogosławieństwo na dalszą działalność.

A co z Papa D. – zespołem, w którym śpiewa Paweł Stasiak? Jego członkowie też zapowiedzieli, że będą w tym roku świętować 40-lecie. Słuchacze mogą być nieco zdezorientowani. Który zespół to ten "właściwy"?

GW: Żeby dobrze to wyjaśnić, musimy cofnąć się w czasie. Kolega ze szkoły poznał mnie ze Sławkiem Wesołowskim i zaczęliśmy wspólnie imprezować. Któregoś razu Sławek przyszedł na nasze spotkanie zdenerwowany. Pracował wtedy z Andrzejem Korzyńskim nad Frankiem Kimono. Doszło między nimi do spięcia i Sławek stwierdził, że sam zacznie śpiewać piosenki, które komponował Mariusz Zabrodzki. Po tym, jak trochę wypiliśmy i wesołość była już duża, zażartowałem, że najlepiej, żeby się nazwali Figo-Fago i zaczęli występować we dwóch. Sukces murowany. (śmiech)

Po czym zaproponowałem, że przecież ja mogę zaśpiewać te numery. On spojrzał na mnie, po czym stwierdził, że to dobry pomysł. Następnego dnia wylądowaliśmy w domu u Mariusza i zaczęliśmy szukać w jego szufladzie kompozycji, które najbardziej by się nadawały. Wybraliśmy dwie: "W 40 dni dookoła świata" i "Ordynarny faul". Weszliśmy z nimi do studia, żeby je nagrać. I w ten sposób – w 1984 r. powstał nasz zespół. Byłem przy tym ja, Sławek Wesołowski i Mariusz Zabrodzki.

[object Promise]

KY: Panowie od razu odnieśli gigantyczny sukces, chcieli nagrać całą płytę i wtedy zorientowali się, że brakuje im klawiszowca. Zorganizowali przesłuchanie w klubie Park, na które trafiłem przez zupełny przypadek. Gdy zobaczyłem kolejkę przed wejściem, obróciłem się na pięcie i zrezygnowałem. Ale Grzesiek dojrzał mnie przez szybę, przybiegł do mnie i zaprosił do środka. Okazało się, że od dawna chciał zaprosić mnie do współpracy, bo słyszał o mnie, ale nie miał do mnie kontaktu. Tym sposobem dołączyłem do zespołu Papa Dance. W 1985 r. wydaliśmy debiutancki album, a dopiero rok później wokół zespołu zaczął się kręcić Paweł Stasiak – przyjaciel Sławka Wesołowskiego.

Kostek Yoriadis o początkach Papa Dance: widziałem, że panowie słabo się dogadują

Mimo że szybko staliście się popularni i wasze piosenki stały się przebojami, to pierwszy skład Papa Dance rozpadł się zaledwie po półtora roku. Z czego to wynikało?

GW: Od początku tworzyliśmy ten zespół razem i pracowaliśmy nad jego repertuarem. Nie rozumiałem, czemu Sławek przypisuje wszystkie zasługi wyłącznie sobie. Z czasem mieliśmy coraz większy problem, żeby się dogadać.

KY: Widziałem, że panowie słabo się dogadują, ale w to nie wnikałem. Miałem swój świat, od zawsze byłem outsiderem. Nie interesowały mnie żadne towarzystwa wzajemnej adoracji.

GW: Skończyło się to tak, że między mną a Sławkiem pojawił się konflikt. W tym samym czasie zgłosiła się do nas niemiecka firma fonograficzna z propozycją nagrania po niemiecku piosenki "Kamikadze wróć". Pojechaliśmy więc do Hamburga. Na tyle spodobałem się Niemcom, że zaproponowali mi współpracę. Okazało się jednak, że nie są zainteresowani chłopakami, gdyż mają swoich muzyków. Zależało im wyłącznie na mnie. Sławkowi ten pomysł się spodobał. Mimo wszystko ja nie chciałem wystawiać kolegów. Po powrocie do kraju wszystko im opowiedziałem.

[object Promise]

KY: Sławek uniósł się honorem i ambicją, a w konsekwencji rozwalił ten pierwszy skład. Stwierdził, że wokalistą Papa Dance zostanie Paweł. Brakowało mu jednak muzyka, który byłby jakimś łącznikiem między tym, co było, a tym, co zaczynało się dziać. Zadzwonił więc do mnie. Zgodziłem się z nim współpracować pod warunkiem, że zostanę dopuszczony do warstwy kompozycyjnej. Sławek zapewnił mnie, że tak będzie.

Grzegorz, nie miałeś do Kostka pretensji o to, że kontynuował współpracę ze Sławomirem Wesołowskim?

GW: Nie. Zawsze darzyliśmy się sympatią. Jeśli miałem do kogoś pretensje, to wyłącznie do Sławka. Razem z częścią kolegów z Papa Dance chcieliśmy dalej razem grać, ale jemu to się nie podobało. Kierował się emocjami i nie docierały do niego żadne racjonalne argumenty. Zmusił nas do zmiany nazwy na Ex-Dance.

KY: Gdy dowiedziałem się, że w Papa Dance śpiewać będzie Paweł, zapytałem Sławka, czy ma pewność, że to dobra decyzja. On był przekonany, że tak. Gdy jednak weszliśmy do studia i Stasiak stanął przed mikrofonem, okazało się, że sytuacja jest daleka od naszych oczekiwań. W efekcie większość piosenek musiałem śpiewać ja i Mariusz. Mnóstwo trudu włożyliśmy w to, żeby jego głos jakkolwiek brzmiał. Z całą pewnością to już nie był ten sam zespół.

Potwornie się wtedy męczyłem, cały czas chodziłem sfrustrowany. Dla mnie zawsze najważniejsza była jakość. Dlatego ucieszyłem się, gdy Kora i Marek Jackowski zaproponowali mi dołączenie do Maanamu. To było dla mnie jak zbawienie. Niestety, Sławek i Mariusz po moim przejściu do Maanamu zachowali się nieelegancko, bo nie wpisali mnie jako współautora utworów, które stworzyłem na drugą płytę. Uwzględniony zostałem jedynie przy "Naj story", bo gdy ukazała się w przestrzeni publicznej ta piosenka, byłem jeszcze w zespole.

Później wasze drogi z kolegami z Papa Dance jakoś się jeszcze przecinały?

GW: Na początku lat 90. zespół się rozpadł. Po dekadzie perkusista Tadek Łyskawa i Mariusz Zabrodzki postanowili reaktywować Papa Dance. Zgłosili się do mnie i zaproponowali, żebym ponownie był wokalistą. Zapytałem ich wtedy, w jakim składzie zespół ma wrócić. Gdy się dowiedziałem, odmówiłem. Powiedziałem, że dla mnie to nie jest już Papa Dance. Nie chciałem w czymś takim uczestniczyć. W związku z tym zaproponowano Stasiakowi, by wrócił do śpiewania. Ale początkowo w ogóle nie był brany pod uwagę. Po prostu wskoczył na moje miejsce.

[object Promise]

KY: Do mnie Paweł Stasiak odezwał się jakiś czas temu i zaproponował, żebym wystąpił z jego zespołem na OFF Festiwalu. Spotkałem się z nim i szczerze powiedziałem mu, że jestem już po słowie z Grześkiem i zamierzamy reaktywować Papa Dance. Chciałem, aby dowiedział się o tym bezpośrednio ode mnie.

Jak on na to zareagował?

KY:. Nie spodziewał się, że odmówię. Szczerze powiedziałem mu też, co sądzę o jego zespole. Jakość, jaką prezentują, jest nie do przyjęcia. Widać też, że zależy im tylko na odcinaniu kuponów od wielkiego sukcesu Papa Dance z lat 80. Sukcesu, do którego w żaden sposób się nie przyczynili i w którym nie mieli udziału.

Grzegorz Wawrzyszak o Papa Dance: prawa do nazwy mam ja

Jak ta sytuacja wygląda z prawnego punktu widzenia? Kto ma prawo do nazwy i repertuaru Papa Dance?

GW: Nie ma czegoś takiego jak prawa do repertuaru. Każdy może wykonywać nasze piosenki. Taki cover band jak Papa D. również. Natomiast jeśli chodzi o nazwę, to z orzeczenia sądowego jasno wynika, że ja ją wymyśliłem. Początkowo występowaliśmy bowiem jako Papa Dock. Ktoś jednak odkrył, że na Haiti był dyktator, który nosił przydomek Papa Doc i cenzorzy się do nas przyczepili. Szybko musieliśmy więc zmienić nazwę, ale brakowało nam pomysłu.

[object Promise]

Mariuszowi, który był wtedy obok mnie, za bardzo się to nie spodobało. Ale podzieliłem się tym ze Sławkiem, który siedział w sąsiednim pomieszczeniu. On stwierdził, że to świetny pomysł. I tak już zostało. Cała ta sytuacja opisana jest w orzeczeniu sądowym. Tak więc prawa do nazwy mam ja.

Zastrzegłeś ją w Urzędzie Patentowym?

GW: Nie było takiej potrzeby. Z orzeczenia sądowego wystarczająco jasno wynika, że jestem twórcą tej nazwy. Wszyscy świadkowie zeznali, że wymyśliłem ją w obecności Mariusza.

Z tego, co czytałem, druga strona uważa, że to ona wygrała sprawę w sądzie i, gdyby tylko chciała, mogłaby korzystać z nazwy Papa Dance. To nieprawda?

GW: Sławek Wesołowski, gdy zorientował się, jaki poziom reprezentują panowie, którzy zacz��li po latach występować jako Papa Dance, wkurzył się i zaczął zakładać im i ich wydawcom sprawy sądowe. Część rozstrzygnięto polubownie. Paweł Stasiak i jego koledzy w sądzie okręgowym sprawę przegrali. Powody do radości mieli tylko raz – wtedy, gdy sąd w postępowaniu odwoławczym, na skutek apelacji pozwanych, postanowił, że nie muszą płacić milionowego odszkodowania, o które wnioskował Sławek. Natomiast Sławkowi zasądzono zwrot kosztów procesu i zwrot kosztów procesu za postępowanie odwoławcze. Suma summarum cały proces nie zakończył się dla nich w stu procentach korzystnie.

KY: Przecież gdyby rzeczywiście Paweł wygrał wszystkie sprawy w sądzie i miał prawa do nazwy, to dziś występowałby jako Papa Dance, a nie Papa D.

Macie do niego o coś żal?

GW: Żalu nie mam, ale przykro mi, że osoby trzecie, które nie były przy zakładaniu tego zespołu, nagle przypisują sobie wszystkie zasługi. Pięć lat temu obchodzili jubileusz, w tym roku też chcą obchodzić. Proszę mi powiedzieć, co oni chcą świętować?

[object Promise]

KY: Mam jeden problem. Sławek Wesołowski stworzył Pawła, dał mu szansę zaistnieć jako wokaliście, mimo że nie było żadnych przesłanek ku temu. Bez jego decyzji Paweł nie zaistniałby w żadnym zespole. A on najpierw przywłaszczył sobie jego projekt, a potem sądził się z nim przez lata, co spowodowało, że Sławek odchodził w biedzie, nękany przez komorników.

Myślicie, że pogodzicie się kiedyś i wystąpicie na jednej scenie?

KY: Nie

GW: Zarówno Paweł, jak i jego koledzy przez lata wylewali na mnie wiadro pomyj. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł stanąć obok nich.

Jak sądzicie, z czego wynika to, że tak często w znanych zespołach dochodzi do rozłamu i nagle na rynku zaczynają funkcjonować dwie grupy o podobnych nazwach? Tak było m.in. w przypadku Kombi i De Mono.

KY: Z braku umiejętności porozumienia się ze sobą, rozbujanego ego i nadmiernej chciwości. To zawsze kończy się tak samo. A przecież od lat wiadomo, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje.

Kostek Yoriadis o swoim życiu prywatnym: w mediach pojawiło się mnóstwo kłamstw na mój temat

Kostek, przez lata w mediach pojawiało się sporo publikacji na temat twojego prywatnego życia – a zwłaszcza relacji z Kasią Kowalską. Długo milczałeś, ale w końcu zabrałeś głos w tej sprawie. Co cię do tego skłoniło?

KY: Postanowiłem raz na zawsze zamknąć ten temat. Przez ostatnich 20 lat w mediach pojawiło się mnóstwo kłamstw na mój temat. Ja tego nie brałem do siebie, ale moja rodzina tak. Bardzo mi to ciążyło. Przez lata pani Katarzyna manipulowała faktami, przekonując wszystkich o wielkim nieszczęściu, jakie ją spotkało. Zbudowała na tym całą karierę. Wiedziała, że jeśli postawi się w roli ofiary, to wzbudzi litość. Czara goryczy przelała się, gdy zasugerowała, że namawiałem ją do usunięcia ciąży. To już było za dużo. Stwierdziłem, że muszę zabrać głos.

[object Promise]

Ty, jako partner i ojciec, nie masz sobie nic do zarzucenia?

KY: Zrobiłem, co mogłem. Gdyby druga strona była bardziej życzliwa dla tych kontaktów, na pewno byłoby lepiej.

Wierzysz, że jeszcze uda ci się odbudować relację z córką?

KY: Moja córka ma 26 lat i nie miała okazji poznać ani swojego ojca, ani swojej greckiej rodziny. Nigdy nie była tym zainteresowana. Pani Katarzyna przekazała jej swoją wersję zdarzeń i ulepiła ją po swojemu. Długo bolało mnie serce z tego powodu, ale już to przepracowałem. Bardzo bym chciał, żeby coś się w tej kwestii zmieniło, ale coraz mniej wierzę w to, że tak się stanie.

Grzegorz, a jak przez ostatnie lata wyglądało twoje życie? Bo wycofałeś się z branży muzycznej.

GW: Przez chwilę próbowałem wrócić z Ex-Dance, potem miałem też swój projekt związany z muzyką elektroniczną. Natomiast generalnie poświęciłem się rodzinie i biznesowi, który prowadziłem z żoną.

Tęskniłeś za sceną?

GW: Szczerze mówiąc, cieszyłem się z tego, że nikt mnie nie rozpoznaje i w końcu mogę prowadzić spokojne życie. Nigdy nie miałem parcia na szkło i trudno było poradzić mi sobie z popularnością. W latach 80. nie mogłem spokojnie przejść przez ulicę. Nawet z domu nie mogłem normalnie wyjść, bo na klatce schodowej koczowały moje fanki. Mówiły, że mnie kochają, chciały mnie dotknąć, niektóre próbowały zedrzeć ze mnie koszulkę lub obciąć kawałek moich włosów. Uciekałem przed nimi, a one goniły mnie z piskiem. Może komuś by się to podobało, ale mnie nie. Nie miałem żadnej prywatności.

[object Promise]

A koncertów ci nie brakowało?

GW: Byłem zajęty sprawami rodzinnymi, więc się nad tym nie zastanawiałem.

Grzegorz Wawrzyszak o powrocie na scenę: cały czas czuję się dość dziwnie

Duże emocje towarzyszyły wam, gdy pierwszy raz po latach weszliście na scenę?

KY: Grzesiek miał chwilę przerwy od grania, ja natomiast cały czas zajmowałem się muzyką, więc jestem przyzwyczajony do występowania. Natomiast koncerty Papa Dance to jedyne, podczas których jestem na froncie. Zwykle chowam się za klawiszami, a tutaj mam przewieszone je przez ramię i stoję na froncie. Będąc na scenie obok Grześka, czuję się, jakbym przeniósł się w czasie. To dla mnie miły, sentymentalny powrót.

GW: Ja cały czas czuję się dość dziwnie. Ale cieszy mnie to, że coraz więcej ludzi przychodzi na nasze koncerty, mimo że jakoś specjalnie ich do tej pory nie reklamowaliśmy.

Wiem, że pracujecie nad płytą z nowym repertuarem. Jaka ona będzie?

KY: Świeża i nowoczesna. Zarówno kompozycyjnie, produkcyjnie, jak i brzmieniowo. Otworzyliśmy wiele nowych drzwi w naszej twórczości. Piszemy nowy rozdział w historii Papa Dance. Chciałem tu wykorzystać moje muzyczne wykształcenie i wieloletnie doświadczenie przecież w tak różnych gatunkach.

[object Promise]

GW: Oczywiście, będzie w tym wszystkim zachowany charakter naszego zespołu. Mimo że otworzyliśmy się na nowe, nie straciliśmy brzmienia, które od początku nas wyróżniało.

KY: Nie chcę zabrzmieć nieskromnie, ale powiem ci, że to będzie naprawdę mocna płyta.

Wierzycie, że wrócicie nią na szczyty list przebojów?

GW: Mamy świadomość, że czasy się zmieniły i wiemy, że może być z tym różnie. Ale się tym nie przejmujemy. Wierzymy w to, że nasze nowe numery znajdą swoich odbiorców.

Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc mail na adres: [email protected].

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-03-29T06:22:23Z dg43tfdfdgfd