TEN FILM TO DNO KINEMATOGRAFII. A REżYSER I TAK BYł Z NIEGO DUMNY [RECENZJA]

Często spotykam się z opinią, że dzisiaj już się nie robi dobrych filmów. Wtedy przypominam sobie o różnych perełkach sprzed kilku dekad, z których przeciętny kinoman nie zdaje sobie nawet sprawy. Jakiś czas temu odkryłem stworzony dla zakładu horror z 1966 roku, który przez wielu fanów tzw. złych produkcji uznawany jest za ten najgorszy z najgorszych. Nie wiem, czy tak jest, ale to faktycznie najsłabszy twór, jaki widziałem w życiu. Filmy Eda Wooda czy paradokumenty przy "dziele" Harrolda P. Warrena są niemal jak oscarowe produkcje. Tutaj dno puka od spodu.

Miłośników kuriozalnego kina jest całkiem sporo. Właśnie ogłoszono pierwszą edycję festiwalu filmowego WTF Fest, podczas którego będą wyświetlane wyłącznie "dziwne filmy". Za nową inicjatywą stoi Monika Stolat, dyrektorka Splat!FilmFest i organizatorka ogólnopolskiego cyklu "Najlepsze z najgorszych". W zeszłym roku w ramach tego drugiego wydarzenia świętowano 20-lecie filmu "The Room" w reżyserii Tommy'ego Wiseau, który przez wielu uznawany jest za najgorszy film na świecie.

Więcej ciekawych artykułów ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Z kolei ci, którzy bardziej cenią sobie stare kino, powiedzą, że najsłabszą produkcją filmową jest pochodzący z końca lat 50. "Plan 9 z kosmosu" Eda Wooda. Przez jakiś czas również tak myślałem. Wszakże reżyser filmu o pozaziemskich istotach to postać kultowa, a trzydzieści lat temu produkcję o nim nakręcił sam Tim Burton. Jednak zmieniłem zdanie, gdy zobaczyłem trwający zaledwie 70 minut, a dłużący się w nieskończoność "Manos - Ręce przeznaczenia".

Zobacz wideo Makabryczny lodziarz i dusiciel cały w smalcu. To jedne z dziwniejszych horrorowych fabuł

Najgorszy reżyser świata? Ed Wood robił filmy z pasji. Harold P. Warren chciał wygrać zakład ze znanym scenarzystą

Ten amerykański film jest znany wśród miłośników słabego kina na całym świecie, którzy często wskazują, że to właśnie on zasługuje na miano najgorszej produkcji wszech czasów. Średnia filmu na portalu IMDb wynosi tylko 1,6/10 gwiazdek przy 38 tys. ocen. To całkiem sporo głosów jak na produkcję z 1966 roku. Jednak w Polsce o tym filmie niewiele kto słyszał. Może dlatego, że jego oficjalna premiera w Polsce nastąpiła dopiero w listopadzie 2022 roku, gdy produkcję zaczęła pokazywać niszowa stacja telewizyjna Filmbox Arthouse.

Tak czy inaczej, po seansie również dołączyłem do grona ludzi, którzy wskazują "Manosa" jako najgorszy film z najgorszych. Dlaczego? Zacznijmy od tego, że film powstał dla zakładu. Pochodzący z Teksasu reżyser tego "dzieła" Harold P. Warren był sprzedawcą nawozów, który poza tym występował w lokalnym teatrze. To zaowocowało małą rolą w serialu telewizyjnym, gdzie poznał scenarzystę Stirlinga Silliphanta, który w 1967 roku odebrał Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany do filmu "W upalną noc" w reżyserii Normana Jewisona. Warren założył się z nim, że bez żadnego doświadczenia i przy ograniczonym budżecie stworzy pełnometrażowy horror.

Summa summarum, reżyser "Manosa" zakład wygrał, ale jego opowieść o zbłąkanej rodzinie, która trafia w sidła kultystów, jest szmirowata pod każdym względem. Nawet jeśli chodzi o tytuł! Otóż "manos" w języku hiszpańskim oznacza "ręce", a więc gdyby przetłumaczyć również pierwszą część tytułu, uzyskalibyśmy "Ręce - ręce przeznaczenia". Ponadto produkcja była nagrywana 16-milimetrową kamerą, która nie rejestrowała dźwięku i pozwalała nakręcić maksymalnie 32-sekundowe sekwencje. Dlatego przez pierwsze dziesięć minut filmu oglądamy różnorakie kadry, w których rodzina jeździ samochodem przez teksańskie bezdroża. Na domiar złego w tle leci zapętlona tandetna - nawet jak na tamte czasy - muzyka, a bohaterowie praktycznie nie rozmawiają.

Reżyser gra jedną z głównych postaci, a dubbinguje co najmniej kilka. Ale gwiazdą filmu jest ktoś inny

W znerwicowaną głowę rodziny wcielił się sam reżyser. Natomiast głupiutką matkę zagrała wynajęta modelka, a rola córki trafiła się dziewczynce, której tata gra antagonistę produkcji, który ukaże się mniej więcej w połowie filmu. Wszystkie postaci są drewniane, a ich głos został dodany w postprodukcji. Efekt końcowy jest fatalny, bo już mniej więcej w trzeciej minucie filmu rodzinę zatrzymują policjanci. Wówczas jednemu z nich głos podkłada Warren, który dubbinguje również postać graną przez siebie, przez co, gdy obie postaci rozmawiają, słyszymy, jakby jedna osoba rozmawiała sama ze sobą. Głosy innych postaci również pozostawiają wiele do życzenia. Kilkuletnia dziewczynka grająca Debbie podobno podczas premiery filmu rozpłakała się, gdy usłyszała, jaki mamrot wychodzi z jej ust na ekranie.

Tak czy siak, z rozmowy dowiadujemy się, że zbliża się zmrok, a rodzina udaje się na wakacje. Gliniarz przymyka oko na brak tylnego światła, a my możemy dalej podziwiać teksańskie bezdroża. Ani Michael, ani Margaret - bo tak się zwą główni bohaterowie - nie wpadli na pomysł, aby zapytać policjanta o drogę, przez co w końcu trafiają do rozlatującej się chatki na pustkowiu, w której mieszka niewątpliwa gwiazda tego filmu, czyli Torgo. To zniekształcony fizycznie i będący pod wpływem narkotyków gospodarz tej "rezydencji". W ciekawostkach o filmie na portalu IMDb czytamy, że grający go 25-letni John Reynolds według wspomnień obsady i ekipy filmu w trakcie zdjęć miał być pod wpływem LSD. "Wyjaśnia to jego zdezorientowane zachowanie i nieustanne drganie w praktycznie wszystkich scenach" – czytamy. Tragiczną informacją jest to, że aktor zastrzelił się miesiąc przed premierą filmu.

To właśnie Torgo ostrzega całą rodzinę przed tym, że z tego miejsca nie ma już powrotu, ale po chwili ku uciesze wszystkich zgadza się ugościć zbłąkaną familię na noc. W środku najbardziej rzucającym się w oczy przedmiotem jest portret przyodzianego w czerwone szaty starszego mężczyzny z ciemnymi włosami i wąsami, któremu towarzyszy doberman ze świecącymi oczami. Pod nim rozstawionych jest kilka figurek rąk. U bohaterów jednak cała ta sytuacja początkowo nie budzi niepokoju. A później, gdy odkryją, że za chatką znajduje się mauzoleum kultystów, którzy używają ludzkich rąk jako ofiar dla swojego boga, na ratunek jest już za późno. Wkrótce ze snu budzi się postać z obrazu zwana Mistrzem. Okazuje się, że Torgo to jego sługa, a stojące jak słupy soli wokół niego kobiety w niedokończonym makijażu są jego żonami. Przez resztę filmu oglądamy, jak rodzina nieudolnie próbuje się ratować, a bunt Torgo wobec Mistrza okazuje się dla niego zgubny.

 

Poza historią na pustkowiu mamy także nic niewnoszący i niepotrzebny wątek policjantów, którzy co chwila upominają tę samą parę, która zatrzymała samochód na poboczu, aby się całować. Aktorka wcielająca się w tę bohaterkę początkowo miała zagrać jedną z żon Mistrza, ale w trakcie zdjęć złamała nogę i Warren specjalnie dla niej wymyślił te sceny. Co ciekawe, żaden z aktorów oprócz grającej córkę nie dostał wynagrodzenia, więc całkiem możliwe, że obsada liczyła, że film po prostu ich wypromuje. Tak się jednak nie stało, a film przez ponad dwie dekady pozostał w zapomnieniu. Dopiero w latach 80. został zauważony w lokalnej amerykańskiej telewizji i udostępniony w wypożyczalniach kaset.

Budżet filmu wynosił 19 tys. dolarów. Warren wygrał zakład, ale sławy doczekał się dopiero pośmiertnie

Seans "Manos" to przeżycie niemal transcendentalne. Tak złego filmu nie widziałem nigdy wcześniej. Trwa nieco ponad godzinę, dłuży się w nieskończoność i wszystko jest tam zrobione źle. Podobno przy odrestaurowywaniu filmu i tak poprawiono wiele błędów reżysera, który przed premierą filmu deklarował aktorom, że wszystkie błędy zostaną poprawione w postprodukcji, a w rzeczywistości zapomniał nawet wyciąć z kadru klapę reżyserską, którą widzowie przez lata mogli oglądać w filmie. Jednak odnowiona wersja nie zmienia tego, że jest to jeden z najbardziej nieudolnie zrobionych filmów, jaki kiedykolwiek widziałem i poleciłbym go do obejrzenia każdemu, aby zobaczyć, jak wygląda dno kinematografii.

Z dzisiejszego punktu widzenia film ma także kontrowersyjne zakończenie. Torgo znika, a funkcję gospodarza przybytku obejmuje zniewolony Michael. Natomiast żoną Mistrza zostaje Margaret, ale także i kilkuletnia Debbie. W sieci można natrafić na wiele opinii widzów, że pomysł uczynienia z małej dziewczynki żony dorosłego mężczyzny jest nietrafiony, skandaliczny i obleśny. Produkcja kończy się znakiem zapytania, co zapewniło twórcy otwartą furtkę do stworzenia kontynuacji, która nigdy nie powstała. Po premierze filmu Warren miał powiedzieć, że to najgorszy film, jaki kiedykolwiek nakręcono, ale był z niego dumny i zasugerował, że mógłby zostać ponownie zdubbingowany w znośną komedię. Ponoć był tak zadufany w sobie, że w każde Halloween wkładał szatę Mistrza. Tylko to mu pozostało, bo pomimo prób nie zrealizował już żadnego filmu. Zmarł w 1985 roku, czyli dziewiętnaście lat później po premierze filmu.

2024-05-08T19:08:36Z dg43tfdfdgfd