"PEWNA MAMA ZWRóCIłA SIę DO MNIE Z NIETYPOWą PROśBą O MISIA. WAżYł TYLE, ILE JEJ NOWORODEK"

Jak zamienić pasję w biznes? O tym opowiada Onetowi Karolina, która zajmuje się szyciem zabawek. — Ostatnio dostałam zupełnie niesamowite zamówienie. Zwróciła się do mnie mama z prośbą o bardzo nietypowego misia. Rodzice chcą mieć maskotkę zrobioną z pierwszych ubrań ich dziecka, która waży tyle samo, co ich noworodek. Mogłam zrobić coś, co będzie niesamowitą pamiątką dla całej rodziny — tłumaczy.

  • — Zazwyczaj słyszę raczej, że sprzedaję je zbyt tanio. Ja dopiero zaczynam i z jednej strony nie chcę psuć rynku, a z drugiej odstraszać klientów. Bardzo trudno jest to wyważyć — mówi Karolina
  • — Teraz robię coś swojego, coś, co zawsze chciałam robić. Chociaż oczywiście nie jest tak różowo, prowadzenie własnej działalności to wiele trudności — tłumaczy
  • Dlaczego ludzie decydują się na droższe i rzemieślniczo wykonywane zabawki? — Rzeczy, których robię, nie można kupić w sklepie. Nawet jeżeli używam powtarzalnych wzorów, to przecież nigdy nie ma dwóch takich samych pluszaków
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
  • Szukasz pogłębionych treści? Wejdź na Onet Premium

Szycie zabawek na pierwszy rzut oka wydaje się raczej spełnieniem dziecięcego marzenia, a nie poważnym projektem biznesowym. Okazuje się, że z odpowiednią ilością samozaparcia i ciężkiej pracy można połączyć ze sobą jedno i drugie.

Dla Karoliny nie od początku było oczywiste, co chce robić, ale gdy w końcu znalazła odpowiedź, ta okazała się banalnie prosta. Jeżeli kocha się rękodzieło oraz zabawki — to właśnie je trzeba robić. O swoim biznesie opowiedziała Onetowi.

Aniela Bocheńska: Jak odkryłaś, że szycie pluszaków to twoja wymarzona ścieżka kariery?

Karolina Brzozowska: Na początku szyłam jedynie dla przyjemności. Zawsze lubiłam robótki ręczne, kochałam zabawki i od wczesnych nastoletnich lat interesowałam się designem dziecięcym. Jednak nie od początku byłam pewna tego, czy w pełni chcę się poświęcić szyciu. Chociaż rzeczywiście poszłam do szkoły ze specjalnością "projektowania zabawek", to potem długo pracowałam z dziećmi i kształciłam się w tym kierunku.

Nie była to łatwa decyzja, żeby postawić na marzenia, ale wreszcie odważyłam się to zrobić. Teraz tworzę coś swojego, coś, co od zawsze było głęboko w moim sercu. Chociaż oczywiście nie jest tak różowo, prowadzenie własnej działalności to wiele trudności.

Jak to?

To jest jednak duża odpowiedzialność - nie tylko za szycie, ale też za cały rozwój marki, organizację czasu, finanse. Gdyby ktoś pozwolił mi tylko szyć i projektować, to byłabym najszczęśliwsza na świecie. Czasem myślę, że może w przyszłości mi się to uda.

[object Promise]

Staram się znajdować na to różne sposoby. Widzę na przykład, że dobrze działa to, kiedy rzadziej szyję tę samą zabawkę, a częściej pojawia się na tapecie jakiś nowy projekt. Szycie i zabawki to coś, co bardzo kocham i chcę, żeby tak zostało.

Jak wygląda twoja praca? Czy ludzie przychodzą do ciebie z zamówieniami?

Na początku tak było. Teraz powoli odchodzę od realizacji personalizowanych zamówień. Chcę robić własne serie i proponować moje pomysły.

[object Promise]

Rzeczy, które tworzę, trudno jest podrobić, to zupełnie co innego niż dostępna w sklepach "masówka". Nawet jeżeli wiele razy korzystam z tego samego, zaprojektowanego przeze mnie wzoru, to w rękodziele przecież nigdy nie ma dwóch takich samych egzemplarzy - i to jest piękne.

Jakie było najdziwniejsze zamówienie?

Chyba najbardziej nietypowe, o co mnie poproszono, to o uszycie... bułeczki bao. Miałam zrobić dla kogoś taką pluszową bułkę z nadzieniem, a nawet z materiałowym "papierkiem" do trzymania. Nie spodziewałam się takiego zamówienia, ale muszę przyznać, że efekt był naprawdę super.

Rzeczywiście.

Z drugiej strony również ostatnio dostałam zupełnie niesamowite zamówienie. Zwróciła się do mnie pewna mama z prośbą o bardzo nietypowego misia. Projekt nazywa się "brightweight bear" lub "memory bear". Pomysł od dawna jest popularny na Zachodzie i dopiero teraz wchodzi do Polski. W internecie są dostępne gotowe wzory do uszycia takiego niedźwiadka, jednak ja zdecydowanie bardziej lubię stworzyć cały projekt – od początku do końca - sama. Tak właśnie powstała moja wersja "birthweight bear". Koncept polega na tym, że rodzice chcą mieć maskotkę zrobioną z pierwszych ubrań ich dziecka. Taką, która waży tyle, ile wynosiła waga ich noworodka.

To niesamowite.

Prawda? Myślę, że to wzruszające. To taka forma zachowania wspomnień. Mogłam zrobić coś, co będzie niesamowitą pamiątką dla całej rodziny.

Ludzie chcą takich nietypowych pluszaków? Rozumieją, jak dużo to od ciebie wymaga, czy myślą, że ceny są zawyżone?

Chyba nikt jeszcze nie miał do mnie pretensji o ceny maskotek. Częściej słyszę, że raczej mogłyby kosztować jeszcze więcej. Jednak mam świadomość tego, że dopiero zaczynam i z jednej strony nie chcę psuć rynku niskimi cenami, a z drugiej odstraszać klientów zbyt wysokimi. Bardzo trudno jest to wyważyć. Jednocześnie widzę, że takie własnoręcznie robione zabawki budzą naprawdę duże zainteresowanie. Ludzie chcą mieć coś wyjątkowego, a ja z chęcią im to uszyję.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-06-29T04:59:14Z dg43tfdfdgfd