SAWICKI ZATRZASNął PRZED NIMI DRZWI. "TO BYłO ODCZłOWIECZAJąCE"

- To było bardzo żenujące i odczłowieczające. Chciałyśmy spokojnie porozmawiać, pokazać, z czym się borykamy - mówi WP Patrycja Adamska. To przed nią i jej żoną Marek Sawicki zatrzasnął drzwi w Sejmie. Poseł PSL był pytany o projekt ustawy ws. związków partnerskich i uregulowanie przysposobienia wewnętrznego w tęczowych rodzinach.

Paulina i Patrycja Adamskie wraz z czworgiem dzieci tworzą tęczową rodzinę. Ania i Nadzieja to biologiczne córki Patrycji z poprzedniego małżeństwa, do których Paulina nie ma formalne żadnych praw. Vincent to ich wspólne dziecko, którego biologiczną mamą jest Paulina, więc formalnie to Patrycja nie ma do niego żadnych praw. Dominika to z kolei przyrodnia siostra Patrycji, dla której - po sądowej batalii - stała się rodziną zastępczą. Ojciec dziewczynki zmarł, a biologiczna matka nie była w stanie się nią zajmować.

O tym, jak bardzo skomplikowana może być sytuacja prawna w tęczowych rodzinach i jak bardzo państwo nie widzi problemów, np. nie dając możliwości zabezpieczenia prawnego dzieci na wypadek śmierci biologicznych rodziców, chciały opowiedzieć w Sejmie m.in. Markowi Sawickiemu. Poseł PSL to przeciwnik związków partnerskich, który nie chce słyszeć o jakiejkolwiek formie wprowadzenia przysposobienia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polityczka Razem wiceministrem? Jest reakcja posłanki Lewicy

Sawicki podczas krótkiej wymiany zdań na sejmowym korytarzu z Patrycją Adamską był zdziwiony, że jego poglądy wpływają na ich życie. Jak podkreślał, jest przeciwny przysposobieniu: - Bo pani próbuje zmienić mój świat wartości, a on jest taki, jaki jest - powiedział polityk.

- Wie pan, że jeżeli moja partnerka umrze, to dzieci trafiają do domu dziecka? - dopytywała Adamska, na co Sawicki odpowiedział: - Nie ma pani racji, bo można się przed tym zabezpieczyć. Przestańcie kłamać - rzucił.

Poseł dopytywany o szczegóły nie podał ich, podkreślając, że od tego są prawnicy. Chwilę później zatrzasnął przed kobietami drzwi. - Niewiedza polityków jest szokująca - mówi WP Patrycja Adamska i w WP wyjaśnia, że Sawicki nie ma racji.

"Akt notarialny do dentysty i akt notarialny na szczepienie"

- Tęczowe rodziny często stają się ekspertami od prawa rodzinnego. Dokładnie wiemy, jak możemy próbować się zabezpieczyć, ile aktów notarialnych musimy podpisać, więc odsyłanie nas do prawników naprawdę nie jest na miejscu. W Polsce nie istnieje coś takiego jak przekazanie opieki nad dzieckiem komuś innemu, bo może to zrobić wyłącznie sąd. Brak tej podstawowej wiedzy Marka Sawickiego jest szokujący. Tym bardziej, że akty notarialne nie są wszędzie uznawane i nie da się stworzyć jednego ogólnego aktu - mówi Patrycja Adamska.

Zobacz także:

Polacy zabrali głos w sondażu o związkach partnerskich. Większość "za"

- Czy posłowie zdają sobie z tego sprawę, że choć staramy się stworzyć bardzo obszerne akty notarialne, nie da się stworzyć jednego uniwersalnego? Każda procedura medyczna musi mieć swoje osobne upoważnienie: odrębne do dentysty na wyrwania zęba, inne na szczepienia w przychodni - tłumaczy jedna z matek.

- Pan poseł Sawicki odpowiedział mi, że mogę iść do sądu i walczyć o dziecko. Nie mam na to słów, bo czy pan poseł naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, czym różni się decyzja administracyjna od decyzji sądu, która może trwać miesiącami? Czy pan poseł wyobraża sobie, na jaki stres i cierpienie narażane są dzieci? To jest niepojęte, że posłowie tego nie wiedzą, a poproszeni o spotkanie, żebyśmy mogli to wytłumaczyć, słyszymy, że "oni mają swój światopogląd" - mówi.

- Mój światopogląd nie wpływa na posła Sawickiego, ale jego światopogląd już na mnie bardzo wpływa. PSL ciągle ucieka od tego tematu i to jest odczłowieczające, że nikt nas nie widzi. Tym bardziej, że posłowie krzyczą o ochronie rodziny, a nie widzą rodzin, które istnieją. Przecież my nie mówimy o adopcji dzieci z ośrodków adopcyjnych, a o uregulowaniu sytuacji prawnej dzieci w naszych, funkcjonujących już rodzinach - dodaje.

"Strach o nasze dzieci i pytania dzieci"

Patrycja Adamska podkreśla, że strach o dzieci wpływa na całe rodziny, na poczucie bezpieczeństwa. - Dzieci pytają w rodzinach, dlaczego mama jest smutna, bo np. widziały przez ostatnie lata w telewizji materiały, które nas dehumanizowały. Dzieci czują nasz lęk, bo czasem nie da się tego ukryć. Dominika jest moją przyrodnią siostrą, która przeszła traumę utraty rodziców i walkę w sądzie przez wiele miesięcy. Ona doskonale wie, że jesteśmy siostrami, ale to ona zapytała nas, czy będziemy jej mamami.

- Dzieci zadają pytania, bo czują strach o to, co się stanie, gdyby nas straciły. Boją się też o to, że zostałyby rozdzielone ze swoim rodzeństwem. Mój były mąż, który jest bardzo wspierający, powiedział, że gdyby cokolwiek się stało, to on jest w stanie starać się o opiekę nad wszystkimi dziećmi, żeby nie zostały rozdzielone – mówi.

Zobacz także:

Bez ceremonii, nazwiska, przysposobienia, ale w urzędzie. Związki partnerskie w wersji minimum

Patrycja Adamska ma nadzieję, że posłowie - w szczególności posłowie PSL - wysłuchają argumentów tęczowych rodzin.

- Możemy mieć różne opinie na różne tematy, ale wysłuchajcie nas. My nie jesteśmy ideologią, jesteśmy ludźmi z krwi i kości, mamy uczucia, a nasze dzieci, na skutek niepewności prawnej, cierpią. Posłuchajcie też swoich wyborców. My mieszkamy na wsi, część mieszkańców to elektorat PSL i oni często się dziwią i pytają, jak to możliwe, że w świetle prawa nie mamy praw do dzieci. Oni tego nie rozumieją, że w świetle jesteśmy obce dla dzieci. Pytają, jak to jest, że dziecko miałoby zostać zabrane z rodziny – mówi.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj także:

Bez ceremonii, nazwiska, przysposobienia, ale w urzędzie. Związki partnerskie w wersji minimum

Kolejki przed Sejmem. "Obywatelki i obywatele chcą być częścią procesu zmiany"

Incydent na posiedzeniu komisji ds. aborcji. Przyniosły zdjęcia płodów

2024-06-28T16:37:31Z dg43tfdfdgfd