TRZY PRZEPOWIEDNIE śW. ANDRZEJA BOBOLI DLA POLSKI. JEDNA WCIąż CZEKA NA SPEłNIENIE

Andrzej Bobola był bardzo upartym świętym. Nawet po śmierci nie dawał o sobie zapomnieć. Do tego stawiał żądania. W nagrodę obiecywał łaski i przekazywał proroctwa dotyczące Polski. Według wiernych dwie z jego przepowiedni już się spełniły. Jedna wciąż czeka na realizację.

  • Kilka osób na przestrzeni wieków twierdziło, że Andrzej Bobola, jezuita żyjący w XVII w., powracał do nich po śmierci
  • Jeden z księży opowiadał, że Bobola odwiedzał go na plebanii zawsze o godz. 2:10 w nocy. Przez lata nie odważył się zapytać tajemniczej postaci, co ją sprowadza
  • Duchowni mówili, że Bobola obiecywał im łaski i przekazywał proroctwa dotyczące Polski, z których część już się spełniła
  • Kult męczennika rozszerzał się po doniesieniach o tych objawieniach. Dziś jest on przez Kościół katolicki uznawany za świętego
  • Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Andrzej Bobola, nazywany "duszochwatem" ("łowcą dusz"), podróżował od wsi do wsi. Zachęcał do życia zgodnego z nauką Kościoła katolickiego. Kościelne źródła podają, że przekonał wiele osób, stąd jego przydomek. Zginął z rąk Kozaków w XVII w. Jego śmierć Kościół uznał za męczeńską. Na tym jednak nie skończyła się historia Boboli. Po śmierci miał ukazywać się wielu osobom.

Proroctwa Andrzeja Boboli dla Polski. Jedno wciąż czeka na spełnienie

Po raz pierwszy Andrzej Bobola miał powrócić 45 lat po śmierci, w 1702 r. Od razu ponoć postawił ultimatum. Rektorowi jezuickiego kolegium w Pińsku obiecał, że jeśli znajdzie trumnę z jego ciałem i wyeksponuje ją, Bobola otoczy opieką i kolegium, i miasto. Jezuici twierdzą, że Bobolę zobaczył też miejscowy zakrystianin (kościelny). "Ukazał mu się w czasie snu i powiedział: »Ciało moje znajduje się w ziemi, w rogu piwnicy po lewej stronie, tam szukajcie, a znajdziecie«. Następnego dnia odnaleziono trumnę z napisem: »O. Andrzej Bobola TJ, umęczony i zabity przez Kozaków«. Po otwarciu trumny obecnym ukazała się postać jakby poprzedniego dnia pochowanej osoby. Nawet zadane rany były jakby świeże, brak też było nieprzyjemnej woni, jaka towarzyszy zwłokom" — czytamy na stronie zakonu jezuitów. Ciało zostało ubrane w nowe szaty i włożone do nowej trumny, która została wyeksponowana w krypcie.

Później zmarły miał dotrzymać słowa i np. ochronić okolicznych mieszkańców w czasie zarazy. Po tych doniesieniach jego kult zaczął się rozszerzać.

"Mamy tu w kolegium połockim drogocenny skarb, święte nienaruszone ciało Wielebnego Męczennika Andrzeja Boboli. Jak droga była przed Bogiem męczeńska śmierć tego Wyznawcy, to stwierdzają cuda tak liczne, że nosi on miano Cudotwórcy Polskiego" — tak ponad 100 lat później pisał w liście do rodziców kleryk Jan Rootham (przyszły generał jezuitów).

W 1819 r. Bobola miał zawitać do innego duchownego, tym razem w Wilnie. Objawienie opisał kilkadziesiąt lat później w piśmie "La Civiltà Cattolica" włoski jezuita o. Luigi Taparelli. Według tego opisu dominikanin o. Alojzy Korzeniewski miał właśnie położyć się spać, gdy zobaczył w swoim pokoju postać w stroju jezuity. Niespodziewany gość stwierdził, że jest Andrzejem Bobolą i kazał o. Korzeniewskiemu otworzyć okno. Za oknem zakonnik zobaczyć miał walczące wojska z różnych krajów.

[object Promise]

— miał mu obiecać Andrzej Bobola. Taką treść proroctwa podaje książka "Boży Wojownik. Opowieść o św. Andrzeju Boboli" autorstwa Joanny Operacz i Włodzimierza Operacza. Według innej wersji przepowiednie były trzy: pierwsza, że Polska odzyska niepodległość, druga — Andrzej Bobola zostanie patronem Polski, trzecia — gdy będzie głównym patronem Polski, kraj będzie silny i zyska ogromne znaczenie.

Polska odzyskała niepodległość 100 lat później. W międzyczasie Andrzej Bobola został uznany przez Kościół za błogosławionego. Świętym został w 1938 r., a patronem Polski w 2002 r., z tym że jest tzw. patronem drugorzędnym (głównymi patronami są Najświętsza Maryja Panna Królowa Polski, św. Wojciech i św. Stanisław).

Według osób szerzących kult Boboli trzecia jego przepowiednia wciąż czeka na spełnienie...

Ksiądz myślał, że to napad

Taką osobą jest Józef Niżnik, proboszcz parafii w Strachocinie, czyli miejscu urodzenia św. Andrzeja Boboli. Święty miał odwiedzać go od 1983 r. Zawsze o 2:10 nocy.

Gdy po raz pierwszy zobaczył za oknem postać z brodą, pomyślał, że to napad. Przez pewien czas nawet bał się spać na plebanii, jeździł do kolegów — opisuje portal wiara.pl. — Dowiedziałem się, że postać kapłana z brodą ukazywała się w tym miejscu już od 1938 r. Dziś wiemy, że zaczęła się pojawiać, gdy do Polski przywieziono trumnę z ciałem św. Andrzeja Boboli. Nikt nie wiedział, kto się w nocy ukazuje. Były za tę osobę odprawiane msze św. i modlitwy, ale to nic nie pomagało — opisywał duchowny. Mówił, że przez cztery lata nie odważył się spytać postaci, kim jest. Kiedy to zrobił, usłyszał: "Jestem św. Andrzej Bobola, zacznijcie mnie czcić w Strachocinie".

Proboszcz skonsultował się z jezuitami, którzy przekazali do Strachociny relikwie św. Andrzeja Boboli. Zaczął się jego kult.

[object Promise]

– uważa ks. Niżnik, cytowany przez "Niedzielę".

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-06-29T05:18:46Z dg43tfdfdgfd